poniedziałek, 9 sierpnia 2010

                                          III Festiwal Kina Niezależnego Drzwi 
DZIENNIKI FESTIWALOWE cz. 1: Dzień pierwszy – fabuły kina niezależnego

                Filmoterapia planowa 

Jestem już na miejscu, w filii Miejskiego Domu Kultury na ul.Barlickiego 3 gdzie ma się rozpocząć festiwal. Przy wejściu wita mnie olbrzymi bilboard z logo festiwalu, plakaty z programem. Jest godzina 16.33, pierwsze filmy zaczynają się o 17.00, ale liczę, że uda mi się porozmawiać z organizatorami i gośćmi. Na kolejną odsłonę DRZWI przyszło nam czekać ponad dwa lata, bo przecież rok temu z przyczyn ekonomicznych festiwal się nie odbył. Tegoroczną edycję z powodu tragedii smoleńskiej przeniesiono z kwietnia na lipiec. 
Fot. Dorota Sadło
Przy wejściu na salę kinową zatrzymują mnie Paweł Rolka i Tomek Fronczak – niepełnosprawni uczestnicy filmoterapii planowej, którzy jak co roku pracują przy organizacji festiwalu, współtworzyli także - pod egidą Gliwickiego Klubu Filmowego „WROTA” - krótkie intra rozpoczynające poszczególne filmowe dni. „Na razie nie można wchodzić na salę kinową” – oznajmia jeden z nich; łagodnie, acz stanowczo, z pełnym zaangażowaniem w powierzone obowiązki do których należy m.in. pilnowanie porządku, rozdawanie kart do głosowania oraz profesjonalnych festiwalowych gazetek. Korzystając z okazji i darząc ich niekłamaną sympatią rozpoczynam rozmowę nt. przygotowań do festiwalu. Paweł już wczoraj ustawiał krzesła, rozdawał ulotki. Dziś musiał opiekować się małym dzieckiem – i jak zaznacza – „o mało go to nie wykończyło”. Cieszy się; zagrał w intrze postać mafijnego bossa. Tomek także tryska humorem. Oboje zaznaczają, że praca nie jest łatwa, ale przynajmniej pożyteczna dla ludzi. Pragnęliby zobaczyć filmy „spokojne”, o uczuciach, miłości...Tych „mocnych” nie lubią. 
Pojawia się przy nas z kamerą Jurek Ogonowski – klubowy dokumentalista/kamerzysta. Sympatyczny młody chłopak spodziewa się, że festiwal będzie dużym wydarzeniem artystycznym, dzięki któremu Gliwice staną się centrum kultury filmowej na Śląsku. Prace  na planie intr wspomina bardzo dobrze; wraz z niepełnosprawnymi kolegami bierze udział także w filmoterapii planowej. - Daje się im tzw. "wolną rękę", żeby mogli poczuć się jak prawdziwi filmowcy: "poczuć świat filmu" – grać, koordynować prace realizacyjne. Są to mili, bardzo chętni do współpracy ludzie. Panuje atmosfera wzajemnej akceptacji i przyjaźni    – odkrywa tajniki filmoterapii.  
A przecież „WROTA” nie są jedynymi, którzy otwierają się na artystyczną współpracę z osobami niepełnosprawnymi. Prężnie działa fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko” , Wojciech Kotylak  organizuje Festiwal Twórczości Osób Niepełnosprawnych „Tęcza”...
Uświadamiam sobie, że ten festiwal także dla mnie jest swego rodzaju formą filmoterapii; od lat cierpię bowiem na przewlekłą depresję.
Wejście do świata filmu...

Fot. Łukasz Magiera
Przez DRZWI wkracza na scenę Mirek Żochowski i oficjalnie rozpoczyna festiwal. Mirek od lat cierpi na zespół zaburzeń Tourette’a , jest bohaterem nagradzanego „Skoku Tourette’a”  - w reżyserii dyrektora festiwalu Marcina Kondraciuka. Świetnie radzi sobie z rolą prowadzącego: sypie dowcipem, gęstą aluzją, podając przy tym rzetelne informacje. Napisał nawet limeryk z okazji tego święta kina offowego. Ani razu nie pada z jego ust niecenzuralne niekontrolowane słowo – sprawia wrażenie spokojnego i opanowanego.
Trwa inauguracyjny blok filmowy. Aż 3 średnie metraże i kilka krótkich. Najlepiej prezentuje się Warszawiak, Tubylec i Maciuś  P. Słodowskiego – kameralna opowieść o absurdalnej zbrodni. Młody Warszawiak przyjeżdża na wieś, gdzie wieje nudą niczym z wczesnych filmów Jima Jarmuscha. Splot nieszczęśliwych wydarzeń swoim dyskretnym czarnym humorem przywołuje Prosty plan Sama Raimi   i Ladykillers braci Coen. O zbrodni opowiada też Podglądacz A.Uryniaka , jednak bardziej w poetyce fabularnej i formalnej Długu. Lida A. Góreckiej sygnalizuje ciekawą problematykę obyczajową (samotny ojciec wychowujący niepełnosprawną córkę szuka dla niej kandydatki na matkę), jednak sama historia opowiedziana mało czytelnymi kontrapunktami nie potrafi wciągnąć widza w wykreowany na ekranie świat , w przeciwieństwie do Wyspy G. Gawrona. Subtelna symbolika i brak „nachalności” w przedstawieniu postaci, znakomite prowadzenie aktorskie dzieci – pary   przyjaciół-bohaterów  - zasługują na olbrzymi szacunek.- W filmach szukam harmonii między obrazem a treścią oraz "prawdziwości" w aktorach. W Wyspie widziałam tą "prawdziwość", aczkolwiek nie przepadam za „ruchliwą kamerą”, kręceniem „z ręki”.  Film jest powrotem do świata dziecięcego, marzycielskiego: uczucie między dziećmi jest czyste, proste, bez żadnych pułapek dorosłych. Nie ma tam miejsca na kłamstwo i oszustwo. Chłopczyk daje tej dziewczynce większe poczucie bezpieczeństwa niż jej rodzice – komentuje Dorota Sieradzka, uczestniczka festiwalu.
Kino gatunków

Po przerwie drugi blok filmowy. Filmowców-amatorów interesuje przede wszystkim kino gatunków pełne gier intertekstualnych, zasygnalizowane już wcześniej atakiem zbuntowanych przedmiotów codziennego użytku  w animacji poklatkowej Rise of the Machine  M.Środka.  W zestawie mamy m.in. udaną komedię romantyczną Ł. Bursy pt.  Vis-a-vis , krótkie poruszające fantasy D. Woźnicy pt. Królowa śniegu, krwawy niespójny horror P.Jurka pt. Livores Mortis. Patryka Jurka - uczestnika wszystkich edycji festiwalu - udaje mi się spotkać w czasie przerwy na papierosa. Słyszałem, że zajmuje się poważnym projektem, serialem przeznaczonym dla telewizji... - Na razie wyszła z tego fabuła. Pozyskałem kilku ciekawych profesjonalnych aktorów m.in. Katarzynę Skrzynecką, Piotra Polka, Waldemara Błaszczyka. Po prostu do nich zadzwoniłem  i powiedziałem, że młody twórca robi pierwszy większy projekt. Nikt nie odmówił. Myślę, że w fabule pojawi się też Jan Englert. Oblicza mroku w zamierzeniu mają być  połączeniem horroru z thrillerem, serialu Dexter z filmem Siedem. Materiał poszedł do telewizji, która się nad nim zastanawia. W międzyczasie znalazł się inwestor  i dystrybutor; być może film wejdzie do kin jako debiut reżyserski. Aktualnie robię drugi serial - komedię o prostytutkach na wzór amerykańskich seriali typu Office albo Reno 911. Udajemy ekipę filmową, która robi dokument o prostytutkach, pokazujemy ich  codzienne życie. Rzecz po części oparta na faktach.
tekst opublikowany w "Nowinach Gliwickich"  28 lipca 2010
Obszerne relacje ze wszystkich edycji festiwalu - http://www.ffdrzwi.gkf.com.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz