DZIENNIKI FESTIWALOWE cz. 1: Dzień pierwszy – fabuły kina niezależnego
                Filmoterapia planowa 
Jestem    już na miejscu, w filii Miejskiego Domu Kultury na ul.Barlickiego 3    gdzie ma się rozpocząć festiwal. Przy wejściu wita mnie olbrzymi    bilboard z logo festiwalu, plakaty z programem. Jest godzina 16.33,    pierwsze filmy zaczynają się o 17.00, ale liczę, że uda mi się    porozmawiać z organizatorami i gośćmi. Na kolejną odsłonę DRZWI przyszło    nam czekać ponad dwa lata, bo przecież rok temu z przyczyn    ekonomicznych festiwal się nie odbył. Tegoroczną edycję z powodu    tragedii smoleńskiej przeniesiono z kwietnia na lipiec.  
|  | 
| Fot. Dorota Sadło | 
Przy wejściu na salę kinową zatrzymują mnie Paweł Rolka i Tomek Fronczak    – niepełnosprawni uczestnicy filmoterapii planowej, którzy jak co  roku   pracują przy organizacji festiwalu, współtworzyli także - pod  egidą   Gliwickiego Klubu Filmowego „WROTA” - krótkie intra  rozpoczynające   poszczególne filmowe dni. „Na razie nie można wchodzić  na salę kinową” –   oznajmia jeden z nich; łagodnie, acz stanowczo, z  pełnym  zaangażowaniem  w powierzone obowiązki do których należy m.in.   pilnowanie porządku,  rozdawanie kart do głosowania oraz profesjonalnych   festiwalowych  gazetek. Korzystając z okazji i darząc ich niekłamaną   sympatią  rozpoczynam rozmowę nt. przygotowań do festiwalu. Paweł już   wczoraj  ustawiał krzesła, rozdawał ulotki. Dziś musiał opiekować się   małym  dzieckiem – i jak zaznacza – „o mało go to nie wykończyło”.   Cieszy się;  zagrał w intrze postać mafijnego bossa. Tomek także tryska   humorem.  Oboje zaznaczają, że praca nie jest łatwa, ale przynajmniej   pożyteczna  dla ludzi. Pragnęliby zobaczyć filmy „spokojne”, o   uczuciach,  miłości...Tych „mocnych” nie lubią.  
Pojawia się przy nas z kamerą Jurek Ogonowski    – klubowy dokumentalista/kamerzysta. Sympatyczny młody chłopak    spodziewa się, że festiwal będzie dużym wydarzeniem artystycznym, dzięki    któremu Gliwice staną się centrum kultury filmowej na Śląsku. Prace    na planie intr wspomina bardzo dobrze; wraz z niepełnosprawnymi  kolegami  bierze udział także w filmoterapii planowej. - Daje  się im  tzw.  "wolną rękę", żeby mogli poczuć się jak prawdziwi filmowcy:   "poczuć  świat filmu" – grać, koordynować prace realizacyjne. Są to   mili, bardzo  chętni do współpracy ludzie. Panuje atmosfera wzajemnej   akceptacji i  przyjaźni    – odkrywa tajniki filmoterapii.   
A    przecież „WROTA” nie są jedynymi, którzy otwierają się na artystyczną    współpracę z osobami niepełnosprawnymi. Prężnie działa fundacja Anny    Dymnej „Mimo wszystko” , Wojciech Kotylak  organizuje Festiwal   Twórczości Osób Niepełnosprawnych „Tęcza”...
Uświadamiam    sobie, że ten festiwal także dla mnie jest swego rodzaju formą    filmoterapii; od lat cierpię bowiem na przewlekłą depresję. 
Wejście do świata filmu...
|  | 
| Fot. Łukasz Magiera | 
Przez DRZWI wkracza na scenę Mirek Żochowski    i oficjalnie rozpoczyna festiwal. Mirek od lat cierpi na zespół    zaburzeń Tourette’a , jest bohaterem nagradzanego „Skoku Tourette’a”  - w   reżyserii dyrektora festiwalu Marcina Kondraciuka.  Świetnie   radzi sobie z rolą prowadzącego: sypie dowcipem, gęstą aluzją,  podając   przy tym rzetelne informacje. Napisał nawet limeryk z okazji  tego   święta kina offowego. Ani razu nie pada z jego ust niecenzuralne    niekontrolowane słowo – sprawia wrażenie spokojnego i opanowanego. 
Trwa inauguracyjny blok filmowy. Aż 3 średnie metraże i kilka krótkich. Najlepiej prezentuje się Warszawiak, Tubylec i Maciuś    P.  Słodowskiego – kameralna opowieść o absurdalnej zbrodni. Młody    Warszawiak przyjeżdża na wieś, gdzie wieje nudą niczym z wczesnych    filmów Jima Jarmuscha. Splot nieszczęśliwych wydarzeń swoim dyskretnym    czarnym humorem przywołuje Prosty plan Sama Raimi   i Ladykillers braci Coen. O zbrodni opowiada też Podglądacz A.Uryniaka , jednak bardziej w poetyce fabularnej i formalnej Długu. Lida    A. Góreckiej sygnalizuje ciekawą problematykę obyczajową (samotny    ojciec wychowujący niepełnosprawną córkę szuka dla niej kandydatki na    matkę), jednak sama historia opowiedziana mało czytelnymi kontrapunktami    nie potrafi wciągnąć widza w wykreowany na ekranie świat , w    przeciwieństwie do Wyspy G. Gawrona. Subtelna symbolika i   brak „nachalności” w przedstawieniu postaci, znakomite prowadzenie   aktorskie dzieci – pary   przyjaciół-bohaterów  - zasługują na olbrzymi   szacunek.- W  filmach szukam harmonii między obrazem a treścią oraz   "prawdziwości" w  aktorach. W Wyspie widziałam tą "prawdziwość",   aczkolwiek nie przepadam  za „ruchliwą kamerą”, kręceniem „z ręki”.    Film jest  powrotem do świata dziecięcego, marzycielskiego: uczucie   między dziećmi  jest czyste, proste, bez żadnych pułapek dorosłych. Nie   ma tam miejsca  na kłamstwo i oszustwo. Chłopczyk daje tej dziewczynce   większe poczucie bezpieczeństwa niż jej rodzice – komentuje Dorota Sieradzka, uczestniczka festiwalu.
Kino gatunków
Po    przerwie drugi blok filmowy. Filmowców-amatorów interesuje przede    wszystkim kino gatunków pełne gier intertekstualnych, zasygnalizowane    już wcześniej atakiem zbuntowanych przedmiotów codziennego użytku  w   animacji poklatkowej Rise of the Machine  M.Środka.  W zestawie mamy m.in. udaną komedię romantyczną Ł. Bursy pt.  Vis-a-vis , krótkie poruszające fantasy D. Woźnicy pt. Królowa śniegu, krwawy niespójny horror P.Jurka pt. Livores Mortis. Patryka Jurka    - uczestnika wszystkich edycji festiwalu - udaje mi się spotkać w    czasie przerwy na papierosa. Słyszałem, że zajmuje się poważnym    projektem, serialem przeznaczonym dla telewizji... - Na razie wyszła z    tego fabuła. Pozyskałem kilku ciekawych profesjonalnych aktorów m.in.    Katarzynę Skrzynecką, Piotra Polka, Waldemara Błaszczyka. Po prostu  do   nich zadzwoniłem  i powiedziałem, że młody twórca robi pierwszy  większy  projekt. Nikt nie odmówił. Myślę, że w fabule pojawi się też  Jan  Englert. Oblicza mroku w zamierzeniu mają być  połączeniem horroru z thrillerem, serialu Dexter z filmem Siedem.   Materiał poszedł do telewizji, która się nad nim zastanawia. W   międzyczasie znalazł się inwestor  i  dystrybutor; być może film wejdzie   do kin jako debiut reżyserski.  Aktualnie robię drugi serial - komedię  o  prostytutkach na wzór  amerykańskich seriali typu Office albo Reno   911. Udajemy ekipę filmową, która robi dokument o prostytutkach,   pokazujemy ich  codzienne życie. Rzecz po części oparta na faktach.
tekst opublikowany w "Nowinach Gliwickich"  28 lipca 2010
Obszerne relacje ze wszystkich edycji festiwalu - http://www.ffdrzwi.gkf.com.pl/

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz