środa, 18 sierpnia 2010

Elling w „Amoku”

Nieczęsto zdarza się , aby kinomani mieli okazję obcować z nowym  filmem  skandynawskim. Owszem, szeroko znane są dokonania duńskiej Dogmy na czele z największym objawieniem europejskiego  kina  lat 90. -  Larsem von Trierem, ale już nieporównywalnie mniej - nagradzane na europejskich festiwalach szwedzko-duńskie filmy Lukasa Moodyssona ( Fucking Amal , Tylko razem ), nowe interesujące kino islandzkie ( chociażby 101 Reykjavik Baltasara Kormákura ) czy też fińskie (którego przegląd zaprezentowało w pierwszych dniach czerwca kino „Amok”). Dystrybutorzy - poza nielicznymi wyjątkami - jakoś nie kwapią się ze sprowadzaniem ambitnej twórczości rodaków I. Bergmana, C.T. Dreyera, L. Hallstroema czy A. Kaurismaki, a szkoda. 
Tym razem mamy niewątpliwą przyjemność zapoznać się z przedstawicielem  kina norweskiego – Ellingiem, który od dnia 13.VI. przez blisko dwa tygodnie gościł będzie w „Amoku”. 
Elling Petera Nassa to opowieść o dosyć nietypowej przyjaźni dwóch nieporadnych życiowo, czterdziestoletnich mężczyzn. Czytelnicy zapewne wykrzykną gromkie „to już było!”, przytaczając naprędce kilka znanych tytułów dotykających podobnych  kwestii . Jednak w tym przypadku skojarzenia tematyczne mogą okazać się mylne, gdyż Elling nie stara się ślepo powielać istniejących szablonów.
Ellinga (Per Christian Ellefsen), urodzonego kłamczucha uzależnionego od zmarłej matki,  poznajemy w momencie gdy zostaje on umieszczony w ośrodku dla ludzi z problemami psychicznymi (oprócz zapewne wielu innych dolegliwości  przejawia symptomy fobii społecznej ). Tam poznaje Kjella Bjarne (Sven Nordin) -  nieco zdziecinniałego rówieśnika o posturze drwala, rozprawiającego godzinami o kobietach (z którymi dotychczas nie miał wiele do czynienia). Gdy  po okresie rekonwalescencji  państwo  przydziela im  wspólne mieszkanie, starają się posiąść  niezwykle cenną umiejętność radzenia sobie w życiu. Z początku idzie im to ze zmiennym szczęściem ( m.in. poznają uroki korzystania z linii telefonicznych typu „0-700”), a ich prawdziwym utrapieniem staje się sprawdzający poziom ich postępów kurator Frank (Jorgen Langhelle)...
Reszty fabuły nie zamierzam zdradzać, muszę natomiast przyznać że warto obejrzeć dramatyczno - zabawne perypetie dwójki sympatycznych bohaterów.  W filmie tym nie  znajdziemy znanych aktorów, zapierającej dech w piersiach akcji, porażających efektów specjalnych, modnego szybkiego montażu, przesadnej  dbałości o plastyczność obrazu czy eksperymentalnych rozwiązań formalnych,  jednak  historia okraszona nieco filozoficznym monologiem wewnętrznym Ellinga wciąga w swój świat; świat pokonywania przeciwności i lęków, przełamywania międzyludzkich barier, cieszenia się z małych sukcesów dnia codziennego.
Film otrzymał m.in. Nagrodę Publiczności na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym (2002r.), nominację do Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych (2002r.) oraz Nagrodę Główną w kategorii debiutów reżyserskich na Festiwalu w San Sebastian (2001r.).
 
Elling. Norwegia, 2001. Reż.: Peter Nass. Scen.: Axel Hellstenius. Zdj.: Svein Krovel. Muz.: Lars Lillo-Stenberg. Wyk.: Per Christian Ellefsen, Sven Nordin, Jorgen Langhelle, Marit Pia Jacobsen i in. 

Recenzja ukazała się w "Nowinach Gliwickich" 26.06.2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz