Elling w „Amoku”
Nieczęsto  zdarza się , aby kinomani mieli okazję obcować z nowym  filmem   skandynawskim. Owszem, szeroko znane są dokonania duńskiej Dogmy na  czele z największym objawieniem europejskiego  kina  lat 90. -  Larsem  von Trierem, ale już nieporównywalnie mniej - nagradzane na europejskich  festiwalach szwedzko-duńskie filmy Lukasa Moodyssona ( Fucking Amal , Tylko razem ), nowe interesujące kino islandzkie ( chociażby 101 Reykjavik  Baltasara Kormákura ) czy też fińskie (którego przegląd zaprezentowało w  pierwszych dniach czerwca kino „Amok”). Dystrybutorzy - poza  nielicznymi wyjątkami - jakoś nie kwapią się ze sprowadzaniem ambitnej  twórczości rodaków I. Bergmana, C.T. Dreyera, L. Hallstroema czy A.  Kaurismaki, a szkoda.  
Tym razem mamy niewątpliwą przyjemność zapoznać się z przedstawicielem  kina norweskiego – Ellingiem, który od dnia 13.VI. przez blisko dwa tygodnie gościł będzie w „Amoku”. 
Elling  Petera Nassa to opowieść o dosyć nietypowej przyjaźni dwóch  nieporadnych życiowo, czterdziestoletnich mężczyzn. Czytelnicy zapewne  wykrzykną gromkie „to już było!”, przytaczając naprędce kilka znanych  tytułów dotykających podobnych  kwestii . Jednak w tym przypadku  skojarzenia tematyczne mogą okazać się mylne, gdyż Elling nie stara się ślepo powielać istniejących szablonów.
Ellinga  (Per Christian Ellefsen), urodzonego kłamczucha uzależnionego od  zmarłej matki,  poznajemy w momencie gdy zostaje on umieszczony w  ośrodku dla ludzi z problemami psychicznymi (oprócz zapewne wielu innych  dolegliwości  przejawia symptomy fobii społecznej ). Tam poznaje Kjella  Bjarne (Sven Nordin) -  nieco zdziecinniałego rówieśnika o posturze  drwala, rozprawiającego godzinami o kobietach (z którymi dotychczas nie  miał wiele do czynienia). Gdy  po okresie rekonwalescencji  państwo   przydziela im  wspólne mieszkanie, starają się posiąść  niezwykle cenną  umiejętność radzenia sobie w życiu. Z początku idzie im to ze zmiennym  szczęściem ( m.in. poznają uroki korzystania z linii telefonicznych typu  „0-700”), a ich prawdziwym utrapieniem staje się sprawdzający poziom  ich postępów kurator Frank (Jorgen Langhelle)...
Reszty  fabuły nie zamierzam zdradzać, muszę natomiast przyznać że warto  obejrzeć dramatyczno - zabawne perypetie dwójki sympatycznych  bohaterów.  W filmie tym nie  znajdziemy znanych aktorów, zapierającej dech  w piersiach akcji, porażających efektów specjalnych, modnego szybkiego  montażu, przesadnej  dbałości o plastyczność obrazu czy  eksperymentalnych rozwiązań formalnych,  jednak  historia okraszona  nieco filozoficznym monologiem wewnętrznym Ellinga wciąga w swój świat;  świat pokonywania przeciwności i lęków, przełamywania międzyludzkich  barier, cieszenia się z małych sukcesów dnia codziennego. 
Film  otrzymał m.in. Nagrodę Publiczności na Warszawskim Międzynarodowym  Festiwalu Filmowym (2002r.), nominację do Oscara w kategorii filmów  nieanglojęzycznych (2002r.) oraz Nagrodę Główną w kategorii debiutów  reżyserskich na Festiwalu w San Sebastian (2001r.).
  Elling. Norwegia, 2001. Reż.: Peter Nass. Scen.: Axel Hellstenius. Zdj.: Svein Krovel. Muz.: Lars Lillo-Stenberg. Wyk.: Per Christian Ellefsen, Sven Nordin, Jorgen Langhelle, Marit Pia Jacobsen i in.
Recenzja ukazała się w "Nowinach Gliwickich" 26.06.2003 



 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz