poniedziałek, 6 września 2010

Przenikliwe SPOJRZENIE I ostre PRZESŁUCHANIE
Nowe filmy Gliwickiego Klubu Filmowego „Wrota” 

30.V. w Klubie Literackim „Perełka” w ramach „Gliwickiej Nocy Poetów” miał miejsce pokaz nowych dokonań Gliwickiego Klubu Filmowego „Wrota”. Zaprezentowano dwa stosunkowo nowe filmy: nagrodzone Złotą Kanewką na tegorocznym festiwalu Kina Amatorskiego i Niezależnego we Wrocławiu Spojrzenie oraz  premierowe Przesłuchanie.

fotografia z filmu Spojrzenie   
Kilkuminutowy niemy film Beniamina Szwed pt. Spojrzenie  opowiadający w surrealistyczno - poetyckiej formie o świecie żyjącym we wszechobecnym pośpiechu, gdzie nie ma czasu i miejsca na spokojną refleksję, to niespotykany  – jak na produkcję amatorską – popis możliwości montażowych, wyczulenie na tempo akcji, grę świateł i cieni oraz pewną tajemniczość właściwą filmom Davida Lyncha. Następujące po sobie nieco enigmatyczne ujęcia podkreślone klimatyczną  - choć zapożyczoną – gotycką muzyką pobudzają widza do namysłu nad wątpliwym sensem „wyścigu szczurów”. Już wcześniejsze  Oddalenie  zdradzało zmiłowanie reżysera bardziej do onirycznego nastroju niż logicznych fabuł; przywoływało dokonania wczesnej awangardy francuskiej (Antrakt, Pies Andaluzyjski, Balet Mechaniczny). Bardzo udane  Spojrzenie  eksperymenty te kontynuuje.

Trochę inaczej ma się sprawa z  Przesłuchaniem lidera GKF-u - Marcina Kondraciuka. Tytuł przywodzi na myśl wybitny film Bugajskiego z Krystyną Jandą w roli głównej... i jest to skojarzenie zupełnie na miejscu. Pierwsza scena: dwóch mężczyzn ubranych w wojskowe mundury otwiera drzwi obskurnego, skąpo oświetlonego pokoju; w środku przy niewielkim stole siedzi inny mężczyzna. Zaczyna się sekwencja przesłuchania. Pierwsze trzymające w napięciu kilkuminutowe
kadr z Przesłuchania (1982) R. Bugajskiego
ujęcie z perspektywy statycznej kamery podkreślone realistycznym monologiem „dowódcy”, przekonującą grą aktorską, interesującym zastosowaniem sztucznego światła (żarówki, papierosy) oraz autorską muzyką w tle robi wrażenie.   

Potem jest już znacznie gorzej. W miarę rozwoju akcji pojawia się sugestia, że przesłuchujący są najprawdopodobniej  przedstawicielami totalitarnej komunistycznej partii (sic!), a niezłamany dotąd torturami bohater staje przed nie pozostawiającą wielkiego wyboru alternatywą: podpisze pewien dokument i będzie wolny, lub nie podpisze, a poprzez to sprawi, że jego żona (także obecna w pokoju) będzie okrutnie cierpieć (pada sugestia  „dowódcy” o ponad 40-tu żołnierzach, którzy od wielu miesięcy nie widzieli kobiety). Niestety są to motywy mocno wyświechtane, przetwarzane przez kino wielokrotnie, których nie ratuje zaskakujące ujęcie odkrywania przez oprawcę prymitywnych narzędzi tortur.

fotografia z planu Przesłuchania M.Kondraciuka
Byłoby jednak niedopatrzeniem nie zauważyć, iż reżyser stara się iść własną drogą: w momencie szantażu bohatera wprowadza dwie nowe postaci, odpowiedniki Anioła i Szatana, które zaczynają „toczyć duchowy spór”. Niestety drewniane monologi, takież same dialogi, teatralnie przerysowane aktorstwo odtwórcy roli Szatana oraz nijakie i sztuczne odtwórczyni roli Anioła zupełnie pogrążają całą scenę, przywodząc na myśl disneyowską kreskówkę o psie Pluto. Znika gdzieś autentyczność i dramatyzm pierwszych ujęć, ciężka klaustrofobiczna atmosfera małego pokoju. 
W puencie filmu (której nie zamierzam Czytelnikom zdradzać) pobrzmiewa szczątkowy ezopowy morał: warto być szczerym, godnym i honorowym człowiekiem.


fotografia z planu Przesłuchania M.Kondraciuka
Film M. Kondraciuka, w swej reżyserskiej twórczości konsekwentnie dbającego o wymowę moralną utworów, przekazanie istotnych uniwersalnych wartości oraz stawiającego swoich bohaterów w sytuacjach skrajnych, jest zatem średnio udanym – choć zapewne stojącym w opozycji do tak często spotykanej u młodych twórców tendencji do „zabawy w kino”; zabawy nie naznaczonej żadną głębszą myślą – filmem amatorskim. Reżyser wyzbył się tym razem natłoku symboliczno – metafizycznych scen, które jednych frapowały, innych irytowały (jak to było w przypadku jego poprzedniego filmu pt.  Zmierzch świtu , wyświetlanego w październiku zeszłego roku w kinie „Amok”), lecz to co zaproponował w zamian jest nieco nachalnym połączeniem naturalizmu i czytelnej chrześcijańskiej alegorii. Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy dwoma filmami tegoż reżysera, optuję za nie pozbawionym błędów formalnych, lecz przejmującym i nastrojowym (niesamowita muzyka zespołu „Wrota” !) Zmierzchem świtu.  
"Nowiny Gliwickie", 12.06.2003

1 komentarz:

  1. Hej bardzo podobal mi się twój wpis o filmie ja tezż mam kilka ciekawych artykułów zapraszam do mnie jeśli chesz coś poczytać http://www.filmyartemida920.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń