poniedziałek, 6 września 2010

„Nagość jest nadal sferą intymną, którą najłatwiej trawi się w samotności”
Rozmowa z  Honoratą Kowalczyk -  obiecującą malarką

Rozwiana, suchy pastel, 45x65 cm
Kiedy rozpoczęła  się Twoja przygoda z farbami?
Początek był dosyć prozaiczny... skromne kółko plastyczne w czasach licealnych, kilka wyjazdów na wakacyjne plenery i pierwsze kroki w samotnej wędrówce po płótnie zagruntowanym białą emulsją. Nawet nie wiedziałam, że dzisiaj będę tworzyć. Ale jak widać pierwsza miłość i na całe życie...
 
Jak bardzo od tamtego czasu zmieniło się Twoje malarstwo pod względem stosowanej tematyki, techniki, kolorytu?
Zmieniło się i to bardzo. Ciągle bowiem szukam właściwej drogi i nigdy nie wiem, czy to co maluję jest właśnie tym, czego szukałam. Kiedyś kochałam olej. Ale zajmowały mnie przeróżne tematy. Wszystko wydawało się ciekawym obiektem: kruki, krzesła, pejzaże, nieudolnie przerysowane postaci...Miałam nawet okres "wesołej twórczości" to znaczy okres fascynacji motylami...Teraz jest inaczej. Poszłam w kierunku monochromatycznego i monotematycznego pastelu.

Tematem Twojej pierwszej publicznej wystawy jest kobieta. Co jest takiego szczególnie interesującego w tworzeniu kobiecych aktów?  
Każdy zadaje mi pytanie:dlaczego akt kobiecy? Przecież jestem kobietą, więc powinnam malować mężczyzn, co byłoby - jak wszyscy mnie przekonują - bardziej ekscytujące. Tak jakby w malowaniu aktów chodziło właśnie o zwierzęcą fascynację. A ja nigdy nie wiem co odpowiedzieć i podobnie jest teraz. Akt kobiecy jest
akt kobiecy - siedząca, 40x60 cm
dla mnie niezwykły; w każdym z nich mogę pozostawić kawałek swojej wrażliwości i kawałek siebie - stopę; kształt skulonego ciała, kiedy śpię; mój włos zsuwający się z ramienia; nieśmiałość i prostotę. To jest jakby spojrzenie znad sufitu na siebie obok, na dole... to jest rodzaj ekshibicjonizmu, na który tak naprawdę nigdy nie potrafiłam sobie pozwolić.

Twoja kobieta wydaje się nieco zagubiona, przestraszona, a nawet - w jakiś niechciany przez nią sposób - obdarta z intymności. Boi się pokazać twarz, przybiera skulone wstydliwe pozy, wydaje się samotna i nieszczęśliwa. Rozgrywające się w zimnej jednobarwnej przestrzeni obrazy wywołują poczucie dojmującego smutku...
A kto powiedział, że wszystko musi być "cool"? Kapuściński napisał, że amerykańscy spikerzy telewizyjni mają wszczepiony uśmiech i nawet kiedy mówią o wojnie na Bałkanach, to szczerzą zęby. Rozejrzyj się dookoła; uśmiech to taki kaftan ochronny przed szarą rzeczywistością, ale czy to jest szczere? Ja nie chcę ukrywać tego, że czasem jest mi smutno i  męczy mnie czyjaś obecność. Ale samotność nie jest wcale oznaką nieszczęścia. Moje akty są szczęśliwe mimo embrionalnej pozy. A twarz – albo raczej jej brak- pozwala im na intymność i daje czerwone światło przed zaszufladkowaniem i przypięciem im odpowiedniej etykietki. Moje akty pozwalają sobie na luksus beztwarzowości, a przez to anonimowości.  

Akt kobiecy, suchy pastel, 45x60 cm
Skąd czerpałaś tematyczne inspiracje? Czy w jakimś elemencie powoływałaś się na dokonania  Tycjana, Goya, Muncha, Modigliani’ego, Schiele...?
Jest wielu malarzy którzy zrobili na mnie ogromne wrażenie  - chociażby Starowiejski, który maluje w niezwykły sposób nagie zezwierzęcone ciała. Ale tematykę czerpię z  własneg życia; mam jeszcze  tyle do powiedzenia...

Czy trudno jest nieznanemu artyście zorganizować profesjonalny wernisaż własnych prac?
Trudno, jeśli nie ma pomocnych dłoni i osób wspierających . Nie wszyscy mają czas dla młodych artystów. Zwykle traktuje się nas niepoważnie. Ale widać, że jest to możliwe... dobra dusza pozwoli wbić kilka gwoździ w ścianę na twoje obrazy, mama upiecze ciasto, ktoś pożyczy ramy, inny pomoże otworzyć wino...

Jak przebiegał wernisaż? Jakie były reakcje ludzi stykających się z Twoimi pracami?
Śmieję się, bo przyszedł Pan z RADIA, bardzo zarozumiały, zamówił piwo, założył nonszalancko nogę na nogę i nie obejrzawszy prac, ze śląskim akcentem spytał: „To jest piórkiem, czy ołówkiem i czemu nie widać
Akt zmęczony, 45x60
głowy”? Na co zmieszana odpowiedziałam tylko: „sucha pastel”, choć i tak nie byłam pewna czy wie, o czym mówię. To było zabawne. Było kilka ciepłych słów, ale i dużo ciszy, bo nagość jest nadal sferą intymną, którą najłatwiej trawi się w samotności.  

Nad czym pracujesz obecnie?
Zawsze po takim czasie "ostrego tworzenia" mam długi okres ciszy ; czuję się wypalona, jakbym straciła duży kawałek siebie. Teraz zbieram energię, do kolejnego skoku.

Plany na przyszłość? Wernisaże, wystawy, sprzedaż obrazów...
Zobaczę, co wymyśli dla mnie mój mały chochlik ... co ma na imię Los.  
 
Bardzo dziękuję za wywiad  i życzę kolejnych sukcesów twórczych.
Rozmowę przeprowadził Tomasz Hikman

wywiad autoryzowany, właściwie niepublikowany ( powstał ok. 2003 r.) 

http://www.honorita.ovh.org/ - strona domowa artystki

ps:Rozmowa odbyła się jakiś czas po pierwszej publicznej wystawie prac Honoraty, która miała miejsce w mysłowickiej Restauracji pod Ratuszem, 25 października 2002 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz