MAGIA REKLAMY?
Noc Reklamożerców
22  sierpnia odbyło się kolejne całonocne wakacyjne spotkanie z dużym  ekranem  przygotowane przez kino „Amok” w Ruinach Teatru Miejskiego. W  poprzednich tygodniach widzowie mieli okazję przekonać się jak odmienne  potrafią być ceremonie weselne w różnych zakątkach naszego globu oraz  jakie przeciwności czekają na oblubieńców naznaczonych istotnymi  kulturowymi różnicami („Weselna Noc”), a następnie dać się wciągnąć w  rozśpiewany i roztańczony wir migoczących świateł, drapieżnych barw,  sztucznego blichtru, przesadnej charakteryzacji i niespełnionych ambicji  („Noc w Kabarecie”). Jednak skupienie uwagi na  trzech filmach w  trakcie jednej nocy  może  nieco męczyć i zapewne niejeden widz podczas któregoś z kolei seansu doszedł do wniosku, że przydałyby się czasem - tak obecne na ekranach  domowych  telewizorów - przerwy na reklamę ... Jeżeli tak, to tym razem te  oczekiwania zostały całkowicie zaspokojone, bowiem tematem kolejnej  „Nocy Filmowej w Ruinach” była właśnie reklama.
domowych  telewizorów - przerwy na reklamę ... Jeżeli tak, to tym razem te  oczekiwania zostały całkowicie zaspokojone, bowiem tematem kolejnej  „Nocy Filmowej w Ruinach” była właśnie reklama.
 domowych  telewizorów - przerwy na reklamę ... Jeżeli tak, to tym razem te  oczekiwania zostały całkowicie zaspokojone, bowiem tematem kolejnej  „Nocy Filmowej w Ruinach” była właśnie reklama.
domowych  telewizorów - przerwy na reklamę ... Jeżeli tak, to tym razem te  oczekiwania zostały całkowicie zaspokojone, bowiem tematem kolejnej  „Nocy Filmowej w Ruinach” była właśnie reklama.„Noc Reklamożerców”  okazała się na pewno dużym sukcesem komercyjnym (z nieoficjalnych  źródeł dowiedziałem się, że liczba widzów grubo przekroczyła 400);  sukcesem tym bardziej nieoczekiwanym, że organizowanym i sygnowanym  przez kino słynące z ambitnego autorskiego repertuaru, który raczej  wielkiej oglądalności nie gwarantuje. Właściwie spodziewałem się, że i  tym razem widzów będę mógł policzyć na palcach jednej ręki, bo... kto  przyjdzie do kina na reklamy? Chyba tylko jacyś całkowici desperaci...  Przecież to zupełnie niedorzeczne płacić za coś, czego o każdej porze  dnia można mieć w bród! Przecież reklamy się przełącza a nie ogląda... A  tutaj takie tłumy! Widocznie wszechmogąca jest siła reklamy... 
 Okazało  się, że twierdzenie „film filmowi nierówny” można analogicznie odnieść  także do reklamy. Zamiast konwencjonalnie nudnych, artystycznie zupełnie  nieudanych reklam krajowych pieluszek, proszków do prania czy margaryn  zaserwowano widzom wizualne smakołyki  nagradzane w latach 2000 – 2002  na Międzynarodowym Festiwalu Reklamowym w Cannes.
Okazało  się, że twierdzenie „film filmowi nierówny” można analogicznie odnieść  także do reklamy. Zamiast konwencjonalnie nudnych, artystycznie zupełnie  nieudanych reklam krajowych pieluszek, proszków do prania czy margaryn  zaserwowano widzom wizualne smakołyki  nagradzane w latach 2000 – 2002  na Międzynarodowym Festiwalu Reklamowym w Cannes. Trzy  około półtoragodzinne „bloki reklamowe” ku mojemu całkowitemu  zaskoczeniu oglądało się całkiem dobrze. Widzowie mieli niezaprzeczalną  okazję obcować z reklamą jaką nieczęsto mają możliwość oglądać pośród  własnych czterech ścian. Tryskającą dzikim humorem (chociażby nagrodzony  Grand Prix w 2000 r. zestaw reklam piwa Budweiser), często opierającą  się na zaskakujących konceptach (np. reklama pewnej bardzo długowiecznej  żarówki; wkręcona żarówka szybko się przepala, jednak po użyciu   kolejnej nastaje jasność, a zdumiony widz spostrzega, że mężczyzna który  ją wkręcał postarzał się o jakieś 30 lat! ) , pełną nagłych zwrotów  akcji i efektów specjalnych. Nie obyło się bez nawiązań do kina  (np. Ikea z lubością przywoływała kino gangsterskie, zacytowano też  Thelmę i Louise).  W końcu przełamała stereotyp błyszczącego superwozu majestatycznie  mknącego szosą pozbawioną tłocznego industrialnego pejzażu reklama  „samochodowa” (płód wyobrażający sobie, że jak dorośnie będzie jeździł  BMW).
(np. Ikea z lubością przywoływała kino gangsterskie, zacytowano też  Thelmę i Louise).  W końcu przełamała stereotyp błyszczącego superwozu majestatycznie  mknącego szosą pozbawioną tłocznego industrialnego pejzażu reklama  „samochodowa” (płód wyobrażający sobie, że jak dorośnie będzie jeździł  BMW). 
 (np. Ikea z lubością przywoływała kino gangsterskie, zacytowano też  Thelmę i Louise).  W końcu przełamała stereotyp błyszczącego superwozu majestatycznie  mknącego szosą pozbawioną tłocznego industrialnego pejzażu reklama  „samochodowa” (płód wyobrażający sobie, że jak dorośnie będzie jeździł  BMW).
(np. Ikea z lubością przywoływała kino gangsterskie, zacytowano też  Thelmę i Louise).  W końcu przełamała stereotyp błyszczącego superwozu majestatycznie  mknącego szosą pozbawioną tłocznego industrialnego pejzażu reklama  „samochodowa” (płód wyobrażający sobie, że jak dorośnie będzie jeździł  BMW). Nowatorsko  i nie przebierając w środkach starano się zachęcić widzów do oglądania  pewnego kanału sportowego nadającego program z najdalszych zakątków  globu (zaprezentowano drastyczny zestaw dyscyplin np. skok ze skały na  główkę czy też chwytanie dłońmi rozpędzonych drewnianych bali, czym  wywalczono sobie Grand Prix w 2001 r.). Jednak te wszystkie chwyty  mające służyć przywabieniu ewentualnego klienta ustępowały nieco reklamom „społecznym”.  Pozbawione cech wspomnianych powyżej opierały się na rewelacyjnej  fotografii,  niespiesznym rytmie narracji, częstych zbliżeniach ludzko  niedoskonałych twarzy oraz przemawiającej do serca ścieżce dźwiękowej,  wywołując efekt głębokiej zadumy (chociażby reklamy przeciw każe śmierci  czy olimpiady osób niepełnosprawnych). Wśród laureatów w Cannes nie  zabrakło także  rodzimych akcentów („śnieżna” reklama proszku Wizir).
mające służyć przywabieniu ewentualnego klienta ustępowały nieco reklamom „społecznym”.  Pozbawione cech wspomnianych powyżej opierały się na rewelacyjnej  fotografii,  niespiesznym rytmie narracji, częstych zbliżeniach ludzko  niedoskonałych twarzy oraz przemawiającej do serca ścieżce dźwiękowej,  wywołując efekt głębokiej zadumy (chociażby reklamy przeciw każe śmierci  czy olimpiady osób niepełnosprawnych). Wśród laureatów w Cannes nie  zabrakło także  rodzimych akcentów („śnieżna” reklama proszku Wizir). 
 mające służyć przywabieniu ewentualnego klienta ustępowały nieco reklamom „społecznym”.  Pozbawione cech wspomnianych powyżej opierały się na rewelacyjnej  fotografii,  niespiesznym rytmie narracji, częstych zbliżeniach ludzko  niedoskonałych twarzy oraz przemawiającej do serca ścieżce dźwiękowej,  wywołując efekt głębokiej zadumy (chociażby reklamy przeciw każe śmierci  czy olimpiady osób niepełnosprawnych). Wśród laureatów w Cannes nie  zabrakło także  rodzimych akcentów („śnieżna” reklama proszku Wizir).
mające służyć przywabieniu ewentualnego klienta ustępowały nieco reklamom „społecznym”.  Pozbawione cech wspomnianych powyżej opierały się na rewelacyjnej  fotografii,  niespiesznym rytmie narracji, częstych zbliżeniach ludzko  niedoskonałych twarzy oraz przemawiającej do serca ścieżce dźwiękowej,  wywołując efekt głębokiej zadumy (chociażby reklamy przeciw każe śmierci  czy olimpiady osób niepełnosprawnych). Wśród laureatów w Cannes nie  zabrakło także  rodzimych akcentów („śnieżna” reklama proszku Wizir). Po  projekcji nasunął mi się następujący  wniosek: chcemy czy nie - reklama  już  raczej na stałe zadomowiła się w XXI-wiecznym świecie, wychodząc  naprzeciw wymaganiom konsumentów, kreując gusta i guściki. Na szczęście –  jak udowodniła „Noc Reklamożerców” - potrafi ona także bawić i  wzruszać.
 Podczas  wspomnianej nocy miała miejsce także – w ramach niedawnej rocznicy  istnienia „Amok-a” – powerpointowska prezentacja najciekawszych  wydarzeń, imprez, premier, oraz sylwetek ludzi związanych z gliwickim  kinem.
Podczas  wspomnianej nocy miała miejsce także – w ramach niedawnej rocznicy  istnienia „Amok-a” – powerpointowska prezentacja najciekawszych  wydarzeń, imprez, premier, oraz sylwetek ludzi związanych z gliwickim  kinem.Na zakończenie małe  spostrzeżenie. Na afiszu reklamowym zaznaczono, że projekcje uświetni  „pożeranie” upieczonego dzika. Nigdzie jednak nie umieszczono  informacji, że porcja nie będzie wliczona w cenę biletu...a być może  publiczność, zachęcona niecodziennym daniem, właśnie dlatego tak licznie  zgromadziła się w ruinach . Ach ta siła reklamy!
"Nowiny Gliwickie", 28.08.2003.
dedykowane Tomaszowi Woźniakowi - twórcy strony Wintydż - http://wintydz.tumblr.com/  
ps:  W tekście czerwonym kolorem zaznaczyłem fragmenty, które nie znalazły  się w druku.Jak mówił mi kolega pracujący wtedy we wspomnianym kinie -  ostatni akapit wywołał niemałe zamieszanie pośród dyrekcji i pracowników  kina:)

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz